Nowy Rok, Novy God czy dzień jak co dzień

Te kilka dni pomiędzy Bożym Narodzeniem a Sylwestrem i Nowym Rokiem to taki dziwny czas w roku. Jakiś taki stan zawieszenia. Pracując jeszcze w Polsce właściwie cały mój dział brał w tym czasie wolne, bo nie było potrzeby siedzenia przy biurku. Z jednej strony okres okołoświąteczny, ale już bez gonitwy za prezentami i bez stania dzień i noc przy garach, ale jednak z poczuciem, że to jednak dni świąteczne. Dopiero po Sylwestrze i Nowym Roku (no dobra i jeszcze po Trzech Króli) wszystko wraca do normy.

Tutaj ani świąt, ani Nowego Roku (no chyba że we wrześniu)… co nie wszystkim się podoba.

Przy okazji Bożego Narodzenia, od kilku lat można w Polsce zaobserwować pewnie zjawisko. Otóż pojawiają się wielcy obrońcy wiary, którzy burzą się, gdy ateiści tudzież osoby niespecjalnie identyfikujące się z religią obchodzą święta. No bo jak to tak może być? W Boga nie wierzy, ale choinkę stawia, prezenty kupuję, barszcz z pierogami wcina aż mu się uszy trzęsą. Skandal, szczyt hipokryzji i w ogóle. Może nie śpiewać kolęd, może się nie łamać opłatkiem, może nie chodzić na pasterkę, ale jak śmie w ogóle spędzać ten czas z rodziną jedząc ulubione pierogi i rybę po grecku i ciesząc się z chwili oddechu z najbliższymi?

Nie ma się chyba co okłamywać, że kształt świąt obecnie i cała ich (marketingowa) otoczka nie ma wiele wspólnego z religią. Wigilijne spotkanie przy wspólnym stole to moim zdaniem tradycja, która z czasem zaczęła funkcjonować równolegle do obrządków religijnych. A do tego dzięki specom od marketingu mocno zakorzeniła się w pop-kulturze. Pomijam już elementy zapożyczone z innych obrządków.

No dobra, ale po co ten przydługi wstęp, skoro w Izraelu tradycji bożonarodzeniowych ze święcą (chanukową) szukać? Cóż… Bożego Narodzenia może faktycznie nie ma, ale problem dotyczący tradycji świeckich i tradycji religijnych jest i dotyczy przede wszystkim Żydów pochodzących z terenów byłego ZSRR. A jest ich trochę.

Od podpisania deklaracji niepodległości Izraela, do kraju zaczęli zjeżdżać Żydzi z całego świata korzystając z ustanowionego „prawa do powrotu” – aliji (hebr. עֲלִיָּה, wstąpienie). W ciągu blisko 70 lat, Izrael przyjął na swe łono ponad TRZY MILIONY Żydów, z których co 3 pochodził z terenów byłego ZSRR. To jest ponad milion obywateli; całkiem sporo jak na ośmiomilionowy kraj (obecnie, jeszcze 25 lat Izraelczyków było o połowę mniej). W przypadku aliji radzieckich Żydów można mówić o dwóch falach – pierwszej przypadającej na lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku i drugiej w latach dziewięćdziesiątych. Ta wcześniejsza była wynikiem zwiększenia kwot migracyjnych w ZSRR, przez co do Izraela z Republik Radzieckich trafiło ponad 150 000 osób (ponad połowa ze wszystkich przyjezdnych). Do drugiej, znacznie większej fali, doprowadziło zdjęcie limitu wiz wyjazdowych z ZSRR w 1989 roku i w końcu rozpad ZSRR w 1991 roku. Jak duża była ta fala? W ostatniej dekadzie XX wieku było to około 900 000 rosyjskich Żydów. Stanowili oni, bagatela, 90% wszystkich którzy „powrócili” do Izraela. Po dzień dzisiejszy, Żydzi z terenów byłego ZSRR stanowią najliczniejszą grupę korzystającą z prawa do powrotu, z tym że w ostatnich latach liczby są dużo niższe – nie więcej jak 8 000 osób rocznie przy około 20 000 wszystkich nowoprzybyłych. W kwestii dokonywanej alijii, kończący się rok już ogłoszono rekordowym – z prawa do powrotu skorzystało ponad 30 000 osób, a parę dni temu do kraju powróciła najstarsza dwójka „olim hadashim” – 93 i 94 lata Edit: Poprawka – najstarsza „oleh hadaszah” ma 97 lat! I jest z byłego ZSRR.

Ale do rzeczy… W wyniku tych dwóch fal emigracji, przynajmniej 1 na 8 Izraelczyków pochodzi z terenów byłego ZSRR. Według danych spisu powszechnego z 2008 roku (brak bardziej aktualnych danych) 660 000 Żydów mieszkających w Izraelu urodziło się na terenie dawnych Republik Radzieckich, a kolejne 230 000 urodziło się już w Izraelu ale ich rodzice pochodzą ze Związku Radzieckiego.

Około 1/4 nowoprzybyłych od początku lat ’90 ubiegłego wieku spotkała się jednak z dość poważnym problemem. Otóż nie zostali oni z różnych powodów (na przykład braku odpowiednich dokumentów albo „dziedziczenia” wyznania po linii męskiej) uznani za Żydów przez ortodoksyjny Rabinat. Wiąże się to dla nich z ograniczeniami nałożonymi przez władze religijne (chociażby jeśli chodzi o możliwość zawierania małżeństw czy kwestie pochówku), a w przypadku chęci zmiany i przekonwertowania się według wymogów Rabinatu – z dodatkowymi kosztami. To właśnie do nich i ich potomków skierowana była ostatnio kontrowersyjna kampania reklamowa organizacji Giyur Kahalakha.

Sama organizacja funkcjonuje w oderwaniu od Rabinatu ale jednocześnie oferuje przeprowadzenie konwersji na judaizm przez Rabinat akceptowany (choć nie do końca pewne jest czy sama konwersja jest uznawana). Na kilka dni przed końcem roku wypuścili kampanię „reklamową” skierowaną właśnie do Żydów radzieckich, którą pod wpływem krytyki zdjęli po dwóch czy trzech dniach. Otóż „kampania” składała się z kwestionariusza skonstruowanego z par obrazków, z których ankietowany miał wybrać jeden. Problem w tym, że zestawienia bazowały na stereotypach, które można uznać za krzywdzące dla społeczność rosyjskojęzycznych Żydów. Na przykład:

giyur1

Źródło: Giyur Kahalakha

Tekst na zdjęciem głosi „Gdy miałeś 19 lat nosiłeś:” i sugeruje, że ci przybyli z ZSRR nie służyli w izraelskiej armii.

Albo to, z pytaniem „Kogo podziwiasz” (Pan po prawej to chasydzki rabin Lubavitcher Rebbe):

giyur2

Źródło: Giyur Kahalakha

Ponoć można było też dokonać wyboru pomiędzy hamburgerem z colą a hamburgerem z mlecznym szejkiem. Oczywiście wybór pierwszy był „dobry”, a wybór drugi zły, bo mięso i nabiał to zestaw trefny, niekoszerny. Osobiście – dla mnie zestaw drugi to przepis na biegunkę, ale co tam.

W każdym razie, cała kampania sugerowała jakoby Żydzi poradzieccy nie byli nie tylko prawdziwymi Żydami (bo Święty Mikołaj Dziadek Mróz i burger z szejkiem), ale także prawdziwymi Izraelczykami (bo sandały i skarpety, a nie wojsko). Co prawdą nie jest… przynajmniej w większości – jest trochę Izraelczyków uważających, że z ZSRR do Izraela trafiło wszystko co najgorsze – mafia, gangi, itp. Ale to może na osobną notkę.

Data publikacji wspomnianej kampanii nie jest przypadkowa. Zbliża się przecież koniec roku kalendarzowego, który świętowany jest przez Rosjan i Izraelczyków urodzonych w ZSRR jako stary, dobry Novy God. Pamiętacie?

Muszę od razu przyznać, że przy okazji researchu do tej notki, dowiedziałem się, że świętowany przez nas w Europie Sylwester został ustanowiony na cześć papieża Sylwestra I, który akurat 31go grudnia opuścił ten świat. Czyli w sumie Sylwester to święto religijne. Co niejako wpływa na negatywny odbiór Novego Godu w Izraelu przez nie-poradzieckich Żydów. Zbieżność dat z Sylwestrem (traktowanym jako święto religijne obce judaizmowi) a także podobieństwo noworocznych zwyczajów do bożonarodzeniowych tradycji – choinka, prezenty od Dziadka Mroza – sprawia, że Novy God traktowany jest jako święto, którego Żydzi celebrować nie mogą.

A przecież tak naprawdę Novy God nie ma nic wspólnego ani z Bożym Narodzeniem, ani z Sylwestrem (no ok, poza datą). Dlatego też Rosyjski Nowy Rok próbują Izraelczykom odczarować przedstawiciele Pokolenia 1.5. Do Pokolenia 1.5 zalicza się Izraelczyków urodzonych w Związku Radzieckim, którzy w młodym wieku wraz z rodzicami powrócili do Ziemi Obiecanej (głównie w trakcie drugiej fali w latach ’90 XX wieku). Z jednej strony pamiętają wyniesione z ZSRR tradycje i zwyczaje, z drugiej jednak dorastali w Izraelu, służyli w armii, przyjęli tutejsze tradycje, które były im obce. Alex Rif i Boris Rozenberg, przedstawiciele Pokolenia 1.5, powołali do życia stronę internetową Israeli Novy God, dzięki której chcą przybliżyć innym Izraelczykom ideę tego niereligijnego święta.

W niektórych tekstach pojawia się nawet, kojarzone z ruchem LGBT, określenie „wychodzenia z szafy” ze świętowaniem Novego Godu. Przez lata było to traktowane jako coś, co powinno się ukrywać przed innymi. Bo przecież jak już się okaże, że 31go grudnia spędza się czas z rodziną wokół udekorowanej choinki, pod którą Dziadek Mróz zostawia prezenty dla dzieci, to trzeba będzie się z tego tłumaczyć. Z czasem więc niektóre rodziny porzuciły świętowanie Rosyjskiego Nowego Roku, porzucając jednocześnie część swojej tożsamości. Tożsamości, do zachowania której przez długi czas nowoprzybyli Żydzi byli zachęcani.

Zbierając materiały do tej notki (ale to poważnie brzmi), trafiłem na opinię jednego z rabinów, który uważa, że Novy God powinien znaleźć swoje miejsce w świątecznym kalendarzu Izraelczyków, gdyż jest to ważna część tożsamości sporej grupy obywateli. Jednocześnie jest to część tożsamości tak bardzo zróżnicowanego narodu żydowskiego. Tradycja Novego Godu została nawet porównana do paschalnej hagady – opowieści opowiadanej przy wspólnym stole – o podobnym wydźwięku, ale jednak innej u każdej rodziny.

Teraz przyszedł czas, żeby tę tradycję przywrócić i pokazać innym, że nie jest zła, a wręcz przeciwnie – jest radosna i wesoła. I niezagrażająca judaizmowi. Tak samo jak przyniesiona z Maroka tradycja mimony – odwiedzania Żydów przez Muzułmanów w dzień po zakończeniu Paschy. Obecnie jest to świetna okazja do urządzania imprez i wieczornego grillowania z rodziną i znajomymi. Tak samo mogłoby być z izraelskim Novym Godem.

W tym roku przynamniej nie trzeba się martwić dniem wolnym na leczenie kaca, bo jak Rosyjski Novy God to i rosyjskie picie.


Nowy Rok – Nowy Lajk na Instagramie i Facebooku!

9 uwag do wpisu “Nowy Rok, Novy God czy dzień jak co dzień

  1. Pingback: Czy na pewno „Je suis Tel Aviv” | Izrael od kuchni

  2. A jak to jest z Mikolajem i ubieraniem choinki w Izraelu? Nigdy sie tym nie interesowalam, ale gdy w tym roku zobaczylam na zalajkowanych na fb stronach, ze np. w Tel Awiwie w publicznych miejscach stoi wiele choinek, to bylam zaskoczona 🙂 Co prawda, Boze Narodzenie jest teraz mocno skomercjalizowane, ale sadzilam ze Izraelczycy az tak nie zostali w to wciagnieci 🙂
    PS. Przepraszam za braki w polskich znakach, ale pisze z telefonu. Przy okazji Twoje notki umilaja mi powrot z pracy 😉

    Polubienie

    • Przyznam szczerze, że w okresie przedświąteczny nie było mi po drodze do Tel Awiwu. Chrześcijan w Izraelu bardzo mało, więc też trudno o to, żeby atmosfera świąt była tak bardzo widoczna w miejscach publicznych.
      Z tego co słyszałem, to Tel Awiw najbardziej świąteczny jest… w Jaffie. Arabowie wiedzą jak zarobić. Ale o jakichś oficjalnych „miejskich” choinkach, to nie słyszałem… Chyba że nie chodzi o drzewka świąteczne, a noworoczne, bo udekorowany iglak to jeden z elementów świętowanego tu przez Żydów z Rosji Nowego Godu.
      W samej Jerozolimie tych świątecznych akcentów jest niewiele. Choinka przy Bramie Nowej i to w sumie tyle. Poza tym tylko drobiazgi – przechodząc przez kwartał chrześcijański widziałem kilka „świątecznych” plakatów (z choinkami i Mikołajem), ale wszystkie były po arabsku. O ciężarówce CocaColi nie ma mowy, choć na wejściu do sklepu spożywczego przy Bramie Jafskiej stała świąteczna kartonowa brama od CocaColi. Cała po arabsku
      .

      Polubienie

    • Kevina można ściągnąć, Cola… bez świąteznej etykiety smakuje w sumie tak samo… z choinką taką z prawdziwego zdarzenia faktycznie może być problem. Lampki da się kupić. Sam kupiłem nawet czapkę mikołajową. Mogłem też wybrać wersję combo-deluxe z napisem „2016”. Który świecił.

      Polubienie

  3. Pingback: Alija, czyli o powrotach | Izrael od kuchni

Dodaj komentarz